warszawski lokal zaprasza do siebie gości pod pretekstem warsztatów kulinarnych. Modne miejsce na warszawskim Żoliborzu również funkcjonuje z zachowaniem reżimu sanitarnego. Między stolikami zachowane są odpowiednie odstępy, goście mogą skorzystać z płynów do dezynfekcji rąk. Aby wziąć udział w warsztatach, należy podpisać zgodę na uczestnictwo w zajęciach. W rzeczywistości klienci zamawiają to, co jest w ofercie lokalu. Tutaj wypompowywanie wody łomianki również trzeba dokonać telefonicznej rezerwacji, ponieważ jest sporo chętnych na "warsztaty" w gronie znajomych. Liczba miejsc w lokalu jest ograniczona, ponieważ kelnerzy usadzają co drugi stolik. Z punktu czysto medycznego, epidemiologicznego, otwieranie restauracji, otwieranie hoteli, a także siłowni czy też branży fitness powoduje – to są naprawdę twarde badania naukowe – zwiększoną liczbę zakażeń Właściciele nie prowadzą "rekrutacji" ani "warsztatów", rezerwacji telefonicznych też nie ma. Tutaj nikt nie ukrywa, że prowadzi normalną działalność. Już na miejscu nie sposób nie zauważyć tego lokalu, ponieważ kolejka do niego jest ogromna. Sama zresztą swoje odstałam w piątek 12 lutego – pierwszego dnia, kiedy legalnie można było pójść na stok i przespać się w hotelu. Wszystko po to, aby zobaczyć, jak to funkcjonuje w rzeczywistości.
Blisko 20 minut w kolejce na 10-stopniowym mrozie nie odstraszyło nikogo. Z minuty na minutę kolejka wydłużała się jeszcze bardziej. Trzypiętrowy lokal może pomieścić około 240 osób, większość stolików była zajęta. Gości do środka zapraszał jeden z pracowników, który wypuszczał jednych klientów i wpuszczał kolejnych. Kelnerki szybko dezynfekowały stoliki, większość z nich na twarzach miała maseczki. Jedzenie było podawane w ekspresowym tempie, aby obsłużyć jak największą liczbę klientów.
To jedyna czynna na "normalnych" zasadach restauracja na Krupówkach, druga w Zakopanem.Ludzie są spragnieni normalności, chcą zjeść w godnych warunkach. Rząd robi na nas nagonkę, jesteśmy na świeczniku. Ryzyko zarażenia się zawsze jest. Nie neguję, że wirusa nie ma, nie jestem sceptykiem, który żartuje sobie z tej sytuacji. Ale równie dobrze idąc do sklepu czy galerii handlowej można się zarazić – kwituje. Wirusolog profesor Włodzimierz Gut uważa, że wszystko jest w rękach ludzi, którzy powinni przestrzegać wszelkich zasad takich jak odstępy, noszenie maseczek i dezynfekcja.
- Nie miejsca są problemem, tylko ludzie. Wszyscy widzieliśmy, co dzieje się na Krupówkach, tłumy ludzi. Jeśli wszystko odbywa się zgodnie z zasadami, a do restauracji przychodzą ludzie odpowiedzialni, to nie będzie problemu. Natomiast http://udraznianie.waw.pl/przepychanie-rur-lomianki/ jeśli ludzie nie zachowują się odpowiedzialnie, to wszędzie można się zarazić. Nie ma znaczenia, czy będzie to galeria handlowa, czy restauracja
- Przychodzimy tu codziennie odkąd jesteśmy w Zakopanem. Po pierwsze jest taki mróz, że zanim doniesiemy do domu jedzenie na wynos, to zdąży wystygnąć. Poza tym nie rozumiem, dlaczego stoki, galerie handlowe są otwarte, a restauracje nie. Chcemy wspomóc właścicieli, a przy okazji zjeść na spokojnie w miłym otoczeniu – powiedziała jedna z pań oczekująca ze mną w kolejce. Na pytanie, czy wizyta w lokalu nie jest zbyt dużym ryzykiem, nie uzyskuję odpowiedzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz